Skip to content
Niestety bywa tak, że ludzie którzy w wieku świadomym przyjęli chrzest uważają się za chrześcijan i jest to dla nich główne kryterium oznaczające czy dany człowiek jest chrześcijaninem czy też nie. Coś w tym jest ponieważ mamy w wielu miejscach napisane, co jest przyczyną i jakie konsekwencje z tego wynikają. Weźmy np.:
Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Ewangelia Marka 16,16
Często kiedy w naszych rodzinach, ktoś chrzci swoje dziecko – niemowlę – przytaczamy ten werset, tłumacząc kolejność, co następuje po czym. Niemowlę nie jest wstanie uwierzyć, przez co nie jest wstanie z pełną świadomością przyjąć Ducha Bożego do swojego życia, tak aby On zamieszkał w nim. Nie ma takiej możliwości. Wiemy doskonale, że chrzest jest publicznym zaświadczeniem przed ludźmi naszej wiary w Syna, który oddał swoje życie na krzyżu, a trzeciego dnia zmartwychwstał. Jest to dla wszystkich jasne, którzy są świadkami tego wydarzenia. Pytanie czy oby za każdym razem, osoby które są chrzczone mają świadomość tego co robią. Chrzest jest tak jak już wspominałem, naszym publicznym wyznaniem wiary w zbawcze dzieło Jezusa Chrystusa. Przyjmujemy chrzest, zgodnie z tym, co mamy czynić. Zgodnie z tym, co pozostawił nam Jezus Chrystus, a co zostało spisane na kartach Nowego Testamentu. Jest to symboliczny akt – stary człowiek jest zanurzony w wodzie, po czym wynurza się nowy człowiek, nowe życie, zgodnie z
Jeżeli więc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto stało się nowe. 2 List do Koryntian 5,17
Stare życie powinno przeminąć, jednak natura ludzka, nasze przyzwyczajenia, naleciałości często zostają i ciągną się za nami przez całe życie. Oczywiście, chrzest nie jest jakimś magicznym wydarzeniem, gdzie nagle w ułamku sekundy człowiek się zmienia i staje się idealny. Nic tych rzeczy. Zatem co powinno się stać, po publicznym akcie wyznania naszej wiary?
1. Na pewno Chrystus w centrum. Nie ma już mnie, mojej osoby na tronie mojego życia. To Chrystus zajmuje miejsce na tronie mojego życia.
2. Czynię to, co wymaga ode mnie Bóg, a nie to co ja chcę, tzn. Jego wola w każdym aspekcie mojego życia jest ważniejsza od mojej.
3. Uwielbienie w stosunku do Chrystusa, powinno w ogromnym stopniu przewyższać uwielbienie do czegokolwiek innego. Łącznie z matką, ojcem, żoną lub mężem, a nawet dziećmi. Zgodnie z:
Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Ewangelia Mateusza 10,37
4. Chrystus zawsze jest i będzie jedynym pośrednikiem w drodze do Boga Ojca. Jemu należy się cześć i chwała
Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus, 1 List do Tymoteusza 2,5
Mimo tego wszystkiego co zostało zapisane powyżej, często zapominamy że nie jest to pełne chrześcijaństwo. Ujmę to bardziej precyzyjnie – nie tylko tego oczekuje od nas ten, w imieniu którego przyjęliśmy chrzest. Zatem co jeszcze? Czy Bóg od nas czegoś oczekuje? Czy jeżeli oczekuje, to czy chrześcijaństwo nie jest religią uczynkowości? W żadnym razie! Chrześcijaństwo nigdy nie było religią gdzie na zbawienie należy sobie zapracować, gdzie zbawienie trzeba sobie wypracować. Często mówimy, że dobre uczynki są efektem nawrócenia, a nie odwrotnie. Pełna zgoda! Jednak bracie, siostro, którzy przyjęliście chrzest – gdzie są wasze dobre uczynki? Sama wiedza nie wystarczy aby być zbawionym. Powiem inaczej, jeżeli uważasz że twoje życie jest cudowne, że Ci się powodzi finansowo, wszystko jest rewelacyjne, a ty żyjesz z dnia na dzień w pełnym pokoju i relaksie, to zastanów się czy wszystko jest z Tobą dobrze. Czy oby na pewno czynisz to, do czego zostałeś powołany. Sądzisz że tak? To gdzie w Twoim życiu:
Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Ewangelia Mateusza 10,38
Uważasz że braniem krzyża jest wygodne życie? Samorealizacja, miłe spędzanie czasu przed TV czy komputerem etc? Czy to jest branie krzyża na siebie? Oczywiście, Bóg nam nie zabrania odpoczynku, ale czy oby ten odpoczynek to nie 99% Twojego wolnego czasu w tygodniu, a 1% to 1h nabożeństwa w niedzielę? Czy oby tak nie jest? Jezus na każdym kroku w Ewangeliach mówi nam o prześladowaniu w imię Jego:
Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami. Ewangelia Mateusza 5,11-12
Czy czasami nie odwracamy kolejności tutaj? Często się radujemy i cieszymy życiem tutaj na Ziemi, zapominając że nie taka jest nasza rola – jako chrześcijan. My się radujemy własnymi osiągnięciami, samorealizacją, a jak ktoś zaatakuje nas za naszą wiarę, postawi nas pod sąd, czy nawet zagrozi naszej karierze zawodowej, to złościmy się na Boga narzekając jakie nasze życie jest niesprawiedliwe. Wylewamy morze łez, bo wygoda do której zostaliśmy przyzwyczajeni, nagle zostaje nam zabrana. Gdzie w was zrozumienie powyższego fragmentu?
-
Nie ma chrześcijaństwa bez poświęcenia.
-
Nie ma chrześcijaństwa bez wylania łez dla Chrystusa.
-
Nie ma chrześcijaństwa polegającego na samorealizacji.
-
Nie ma wygodnego i przyjemnego chrześcijaństwa, gdzie w centrum jest człowiek i jego zachcianki.
Czegoś takiego nie ma.
Chrześcijaństwo to ciasna brama, zgodnie z:
Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują! Ewangelia Mateusza 7,13-14
Słuchajcie, ciasna brama to nie wygoda, luksus życia, samorealizacja czy uwielbienie samego siebie. Ciasna brama, to wszystko to co spada na nas, ze względu na wiarę w Chrystusa. Szydzenie, prześladowanie, kpienie. To wszystko świadczy o tym, że kroczysz drogą, która jest niewygodna, nieprzyjemna. Nie ma czegoś takiego jak chrześcijaństwo polegające na ominięciu pierwszego punktu, tzn. na postawieniu siebie na tronie życia. Nie ma czegoś takiego! Niestety wielu jest takich, którzy po przyjęciu chrztu i wyznaniu wiary w Chrystusa, nigdy nie wkroczyli na wąską drogę i nie wchodzą przez ciasną bramę. Przeszli z martwego ducha, do ducha uśpienia, który nie wykazuje żadnego poruszenia w ich sercach. Nie ma wykazywania inicjatywy, nie ma działania dla Chrystusa, a co najważniejsze – nie ma żadnych owoców, poza paroma zdjęciami czy filmem z chrztu gdzie ów owoc miał powielić kolejne. Niestety, albo ziarno wolno kiełkuje, albo też nie zostało nigdy zasiane. Działalności dla Chrystusa tutaj na Ziem jest naszym owocem. Możesz przez całe życie, od zanurzenia w wodzie i mieć mylne przekonanie, że Chrystus jest Twoim Panem, a możesz wziąć swój krzyż i zacząć Go naśladować. Czas się przebudzić bracia i siostry, którzy posnęliście pewnego dnia, uważając że sam akt chrztu wystarczy za całe wasze życie.
Otóż nie wystarczy.